2,624 views • Sep 26, 2020


13 subscribers

Mediator


 rozmowa, targowanie się
- Świat potrzebuje mediatorów - mawia pewien mój znajomy, nazwijmy go panem X. istotnie, w tym coś jest Świat potrzebuje pokoju, ropy naftowej, zboża, wyobraźni i tysiąca innych rzeczy, które łatwiej byłoby zdobyć, gdyby udało się ograniczyć konflikty między różnymi stronami. Mediator to jest człowiek, który usiłuje godzić różne racje, interesy, partie, rządy i tak dalej. Dziwna rzecz, ale najtrudniejsze do uzgodnienia bywają poglądy. Niektórzy ludzie są bardziej przywiązani do swoich poglądów niż do interesów. Nieraz przynosi im to zaszczyt (gdy poglądy są mądre), niekiedy okrywa śmiesznością. Mediatorami są przeważnie (a może wyłącznie) zawodowcy, dyplomaci, politycy. Nie oznacza to jednak, że talent do mediacji nie może być właściwością amatora. Jestem prawie pewien, że gdyby ONZ ogłosiła konkurs pod hasłem „Szukamy mediatorów nie zawodowców" (konieczna znajomość co najmniej dwóch języków - angielskiego i rosyjskiego, pożądany arabski), znalazłoby się wielu chętnych, wśród nich mój znajomy X. X. uważa, że słabością wielu mediatorów-zawodowców jest z jednej strony przesadna ostrożność i kunktatorstwo, z drugiej fakt, iż mogą być podejrzani o stronniczość. Reprezentują nie tyle siebie, ile różne państwa, strefy geograficzne, północ, południe itp. X. przypuszcza - z właściwym mu optymizmem - że jako osobnik pozbawiony wszelkiego stanowiska i funkcji byłby mediatorem doskonałym i wiarygodnym, Rozwinął przede mną koncepcję honorowego pokoju między Iranem i Irakiem; pogodzenia Żydów i Arabów (w pierwszym etapie), następnie pogodzenia Żydów między sobą i takoż Arabów; uzgodnienia interesów wszystkich możliwych stron w Libanie. Następnie X. zabrał się za sprawy bardziej tradycyjne i przewlekłe (Cypr), by opuścić bliskie nam obszary i przenieść się na antypody. Wszystkie te koncepcje były bardzo ambitne, a przy tym absolutnie jasne i proste, najpewniej też jako takie nie do przyjęcia przez żadną ze stron. X. nie miał najmniejszej wątpliwości co do swego powołania, widział właściwie tytko jedną przeszkodę w podjęciu misji mediatora. Otóż nie znosił zupełnie (to jest, fizycznie i duchowo) podróży lotniczych. Jest to, powiedzmy szczerze, przeszkoda bardzo poważna. Każdy prawdziwy mediator spędza pół swego życia w transkontynentalnych samolotach. Koszt podróży, jakie amerykańscy dyplomaci odbyli w ostatnim dziesięcioleciu na linii Waszyngton równa się prawdopodobnie wartości naszego eksportu węgla w trochę gorszym roku, choć pożytek z tego węgla był - jak sądzę - większy. X. uważa, że gdyby miał szansę zostania mediatorem, mógłby rozpocząć próby znoszenia podróży lotniczych. Ponieważ zaschło mu w gardle, a miał jeszcze parę koncepcji do sprzedania, zaciągnął mnie do sklepu delikatesowego, gdzie rozpoczęto właśnie sprzedaż koniaku. Koniak ten przysparza poważnych trudności językowych ekspedientom, gdyż ministerstwo handlu nie ustaliło obowiązującej wymowy tych słów. Ponieważ nadchodziła czarodziejska godzina trzynasta, ustawiliśmy się w jedną z licznych kolejek, upewniwszy się przedtem, że prowadzi ona do celu. Wkrótce jednak wybuchł skandal i awantura. Okazało się, że była jeszcze jedna kolejka nazywana umownie „ogonkiem po kawę”. Niestety, jej członkowie na widok Mediatora stracili głowę i porzucili jeden nałóg na rzecz drugiego. Tuż przed samą ladą łby obu kolejek starły się ze sobą, sprzedaż została zablokowana, a sytuacja stała się tak zapalna, jak w Zatoce Perskiej. Rzecznicy drugiej kolejki oświadczyli, iż tylko ona jest „ogonkiem prawdziwym”. Stwierdzenie to miało posmak dogmatu teologicznego, który wyklucza prawdziwość jakiejkolwiek innej religii. Jednakże zagadnienie prawidłowości jest bardzo trudno rozstrzygnąć na gruncie filozofii, a cóż dopiero w kolejce po wódkę, gdzie z natury rzeczy zaangażowanie emocjonalne jest nie mniejsze, a może nawet większe. Rzecznicy „naszej” kolejki powiedzieli, że ta druga ma charakter samozwańczy, a prawdziwość przysługuje tylko naszej. Powołali się także na dwa ważne argumenty, mianowicie na tradycję i autorytet. Pierwszy argument dowodził; że zazwyczaj kolejka monopolowa stała w tym, a nie innym miejscu; Drugi odwoływał się do zdania kierowniczki stoiska, która ustaliła wcześniej ważność naszej kolejki. Argumenty te nie zostały jednak uznane przez przeciwników, a kierowniczka wycofała swe pierwotne zdanie. Zarysował się bardzo przykry konflikt, więc poprosiłem pana X. by wypróbował swe zdolności mediacyjne. Pan X. wystąpił na środek, przedstawił się (jako „szary obywatel”), natężył głos i sformułował genialne rozwiązanie: obie kolejki są prawdziwe, należy obsługiwać klientów przemiennie raz z jednej, raz z drugiej strony. Publiczność przyjęła to prawie entuzjastycznie, po czym bardziej energicznie panie z drugiej kolejki rozsadziły i zniszczyły naszą spychając nas na tyły i pozbawiając możliwości zakupu. Mediacja pana X. była tylko częściowo udana.

Prosent 600

przygoda wakacyjna

Jola Prosent 600

Złe samopoczucie

Zapomoga

Spotkanie w Kiosku

Przyjaciele

Kobiety

Prosent

600

Fotograf Krzysztof

Mediator

Wszystko dla urody

Program Wisła

Bilety Wizytowe

Up Next